Obserwatorium graniczne

Na Podlasiu domy przyjazne uchodźcom oznacza się Zielonym Światłem. W nich uchodźcy mogą znaleźć doraźną pomoc: obiad, suche ubrania, wodę, czy możliwość ogrzania się lub naładowania telefonu. Mieszkańcy nie pomagają w ukrywaniu się ani w dalszej podróży, ale pomagają przetrwać - w ramach solidarności z człowiekiem w potrzebie. Zapal zielone światło w swoim oknie! Symbolizuje ono Twoje wsparcie: tu, gdzie mieszkamy zrobilibyśmy to samo. ----- ![](https://lemm.ee/api/v3/image_proxy?url=https%3A%2F%2Fszmer.info%2Fpictrs%2Fimage%2FfhTUwwP5nw.png) ---- *Aby pobrać plakat, kliknij lewym przyciskiem na obrazek i pobierz/zachowaj.* ---- Zapal światło, wydrukuj plakat i powieś go u siebie w bramie. Dopisz na plakacie najbliższe miejsce, gdzie można nabyć zielone żarówki. *** [Edit: poprawiona stopka plakatu]

2
0
https://invidious.snopyta.org/watch?v=IUmY2h-9Yk0

A tutaj [druga wersja](https://invidious.snopyta.org/watch?v=ouGmmqIHMRQ), dłuższa. Wywiady z lokalsami ze strefy. Ostrzegam, ciężki materiał.

1
0
https://www.facebook.com/photo?fbid=538371898714057&set=a.173647361853181

Przepisu na pogromy ciąg dalszy. Pisaliśmy jakis czas temu o pogromach i o tym, jak łatwo jest rozpalić płomień, który potem jest niemożliwy do ugaszenia. Właśnie zaczyna sie dziać to o czym ostrzegaliśmy juz od dawna, jako ruch no bordersowy i anarchistyczny. W kilku miastach Wielkopolski (wiemy o Środzie Wlkp, Śremie, Kórniku i Zaniemyślu) odpaliły się "obywatelskie" patrole. W zamyśle jest to odpowiedzią na wydarzenie z zeszłego weekendu. Wtedy to w Śremie, na plaży Jeziora Grzymisławskiego doszło do bójki, w wyniku której zatrzymane zostały cztery osoby pochodzące z Kolumbii i jedna z Argentyny, a dwie pochodzące z Polski trafiły do szpitala. Policja czegoś tam szuka, prowadzi dochodzenie, zapewnia że panuje nad sytuacją. Nie wiadomo na tę chwilę kto zainicjował bójkę. Ale jak wiemy w walce faktów z emocjami, te pierwsze zawsze są na przegranej pozycji. "Obywatelskie" patrole chodzą sobie po wielkopolskich miasteczkach, w mediach społecznościowych możecie znaleźć nagrania. Bandy kilkudziesięciu osób, uzbrojone w gaśnice gazowe i zapewne inny sprzęt, odwiedzają lokale z kebabem i adresy gdzie mieszkają osoby o innym odcieniu skóry. To nie jest zemsta w odpowiedzi na bezkarność - oskarżeni znajdują się w areszcie (nie wiemy czy słusznie czy nie). Nie przeszkadza to jednak tłumowi atakować i zastraszać niewinnych ludzi innej narodowości. Już samo nachodzenie lokali z kebabem, gdzie pracują często osoby z Bliskiego Wschodu, w odpowiedzi na bójkę w której brały udział osoby z Ameryki Południowej jest dość kuriozalne. To zresztą nie jest odosobniony przypadek. Tzw Zachód obiera coraz bardziej naziolski kurs - mieliśmy okazję oglądać ostatnio zamieszki w Anglii, gdzie atakowano miejsca zamieszkania migrantów, ale też po prostu osób o innym kolorze skóry. Dla nas jasnym jest, że ten płomień podsycają partie i grupy skrajnie prawicowe. Zarówno te niszowe jak i te bardziej znane jak jak AfD, Front Nationale czy Konfederacja. Opłacane trole zalewają media społecznościowe rasizmem, do tego mamy zaplanowane akcje wzbudzające nienawiść, o których pisaliśmy jakiś czas temu. To jest jedna strona tego medalu. Ale jest też inna. Dezinformacja i żerowanie na najbardziej prymitywnych instynktach jest znaną strategią skrajnej prawicy; jednak nie uważamy, żeby każdy i każda "patrolująca", byli motywowani jedynie nienawiścią. Patrol, marsz, zgromadzenie, demonstracja i akcja bezpośrednia. To są rzeczy, które utwierdzają nas w tym, że jesteśmy częścią jakiejś zbiorowości, dają poczucie bezpieczeństwa i wrażenie sprawczości (nawet jeśli fałszywe). Kapitalizm i neoliberalna propaganda serwowana nam od 35 lat przeorała nasze społeczeństwo. Z jednej strony zabiła ducha wspólnoty zastępując ją duchem rywalizacji i kapitalizacji wszystkiego. Wdrukowała w całe pokolenia przeświadczenie, że to co wspólne jest złe, że wszystko co opiera się na kolektywnej pracy jest szkodliwe. Już sam termin "kolektywizm" jest w społeczeństwie, od wielu lat, czymś pejoratywnym. Tresowanie społeczeństwa, sponsorowane przez neoliberalnych bożków pokroju Jeffreya Sachsa, przyniosło niezłe rezultaty. Nie tylko w Polsce, każdy kraj bloku postsowieckiego padł tego ofiarą. Stąd też społeczeństwo jest tak podatne na farmazony Konfederacji, majączącej o prywatyzacji służby zdrowia i ulgach podatkowych dla najbogatszych. To dlatego ci, którzy cierpią najbardziej i pracują najwięcej w najgorzej opłacanych pracach, są tak chętni, aby państwo wspierało ich wyzyskiwaczy. Propaganda to jedno. Tym co równie mocno napędza pogromowe sytuacje jest tęsknota za wspólnotą. Ludzie łyknęli opowieści Balcerowicza, że są sami sobie winni swojej beznadziejnej sytuacji; ale mimo wszystko potrzebują grupy i celów. Tego kapitalizm nie jest w stanie zapewnić. Nacjonalizm już jak najbardziej. Jednak nacjonalizm jest zawsze na usługach kapitalizmu, ponieważ w gruncie rzeczy przekierowuje słuszny gniew ludzi w złym kierunku. Wrogiem stają się tak samo dyskryminowani ekonomicznie ludzie jak my, z tym że mający inny kolor skóry czy wyznający inna religię. Taki mechanizm skutecznie odciąga uwagę od istoty problemu, czyli nierówności przy podziale owoców naszej wspólnej pracy. Faszyści, neoliberałowie, ultra-katolicy i ludzie bez zdania mają swoich przedstawicieli w parlamencie. My nie mamy. Dlatego tak ważnym jest wspieranie niezależnych mediów i tworzenie swoich treści. Nie wierzymy w demokrację przedstawicielską, wierzymy w siłę prawdy. A prawda potrzebuje swoich emisariuszy.

11
0

**Znamy termin procesu Piątki! ** Sąd Rejonowy w Bielsku Podlaskim VII Zamiejscowy Wydział Karny w Hajnówce zawiadomił oskarżonych o terminie rozprawy głównej. To oznacza, że znamy termin rozpoczęcia procesu - **28 stycznia 2025 roku, o godz. 11:30**. Proces będzie toczył się przed Sądem w Hajnówce, przy ul. Warszawskiej 87. Proces dotyczy pięciu osób, którym grozi nawet pięć lat więzienia za niesienie pomocy humanitarnej na granicy polsko-białoruskiej. Według prokuratury ich "przestępstwo" polegać miało na dostarczeniu jedzenia i odzieży oraz przewiezienia osób uchodźczych “w głąb kraju”, co dosłownie oznacza podwiezienie ich z lasu kilka kilometrów do najbliższego miasta. Dodatkowo, według prokuratury, Piątka miała zrobić to w celu uzyskania korzyści osobistej – ale nie swojej, tylko osób uchodźczych. Za ten prosty ludzki odruch grozi im teraz do 5 lat więzienia. Więcej informacji o sprawie oraz informacje o działaniach solidarnościowych znaleźć możecie na stronie lokalnej kampanii solidarnościowej: https://naturalniepomagam.noblogs.org lub na stronie Szpili: szpila.blackblogs.org

7
0
www.euractiv.pl

W porządku, iż ktośx nagłośniłx hipokryzję/niekonsekwencję – "wyjątek" zastosowany szeroko i przetrwale; Strefa Schengen "taktyką salami przenoszona do teorii" przez państwo założycielskie UE.

4
0
wolnelewo.pl

cross-postowane z: https://szmer.info/post/3897278 > Sejm przez aklamację złożył czołobitny hołd dla żołnierzy i funkcjonariuszy na granicy. > > Jednocześnie w tym tygodniu ukazały się dwa raporty organizacji humanitarnych i zajmujących się prawami człowieka, które opisują tenże „profesjonalizm służb” i państwa w szczegółach i w całej bezwzględności.

3
0
https://bialystok.wyborcza.pl/bialystok/7,35241,31171486,raport-o-przemocy-sluzb-na-granicy-polsko-bialoruskiej-zmiana.html#S.MT-K.C-B.1-L.1.duzy

cross-postowane z: https://szmer.info/post/3887494 > >Przy płocie granicznym spryskali nas gazem pieprzowym. Rozpalili ogień, otworzyli nasze plecaki, wyrzucili ich zawartość i włożyli do ognia. Oddali nam plecaki, jak ukradli nam jedzenie, wodę i zepsuli telefony. > > > >To fragment historii Jamala z Syrii. Jest jedną z 38 osób, które opowiedziały o swoich doświadczeniach na granicy polsko-białoruskiej. Wnioski z ich świadectw znalazły się w ponad dwustustronicowym raporcie „Polityka pushbacków i przemocy służb na granicy polsko-białoruskiej". > > ale raportu nie ma na https://wearemonitoring.org.pl/ i https://hfhr.pl/

2
0
wolnelewo.pl

cross-postowane z: https://szmer.info/post/3750284 > "Czy z powodu rozsiewanej przez polityków celowo paniki, chcecie żyć w kraju, w którym służby mogą bezkarnie strzelać, a po wsiach i miastach kręcą się podejrzani szeryfowie z boskiego nadania"?

7
0
https://archive.is/easRH

Nacjonaliści utworzyli Inicjatywę Ochrony Mieszkańców Pogranicza. Jej celem jest "przeciwstawienie się nielegalnej imigracji wspieranej przez aktywistów".

8
0

Medialny zgiełk i nagonka na migrantów trwa w najlepsze, my robimy swoje. To już nasze czwarte lato na Podlasiu, ale skłamalibyśmy pisząc, że nigdy nie spodziewaliśmy się tego, że potrwa to tak długo. W rzeczywistości, w 2021 roku, kiedy wydarzył się Usnarz i ruszył wschodni szlak powiedzieliśmy sobie jedną rzecz – Polska wyszła ze swojej bańki i będzie musiała zmierzyć się z problemami, które są udziałem innych krajów od lat. Mieliśmy dużo obaw, pamiętając gebelsowską propagandę PiS-u z 2015 roku; ale mieliśmy też dużo nadziei obserwując, jak dzięki wspólnym wysiłkom i zaangażowaniu wielu osób udaje się stworzyć oddolny ruch pomocowy. Od początku naszym celem nie była wyłącznie pomoc humanitarna, ale dotarcie z niezakłamanym przekazem do jak najszerszego grona odbiorców. Minęły cztery lata, choć gdyby podróżnik w czasie przybył do nas z roku 2021, to mógłby nie zauważyć na granicy żadnej zmiany. Mamy strefę. Nawet w momencie jej wprowadzania nikt nie był w stanie powiedzieć, na jakim obszarze będzie obowiązywała. Na drogi wróciły checkpointy – policjanci sciągani z całej Polski znowu wypytują o to, czy przewozicie „nielegalnych” oraz o to skąd dokąd jedziecie. - Z Czerlonki do Kleszczeli - Aha… Równie dobrze można odpowiedzieć, że z Irkucka do Krasnojarska albo z Gotham do Winterfell - tyle samo im to powie. Pałkarze święcą latarkami w twarz, żeby sprawdzić, czy jesteś dość biała. Ludzie, których spotykamy w lesie są często poranieni – drut żyletkowy tnie głęboko. Stopa okopowa nie pozwala dalej iść, a iść trzeba, bo inaczej złapią i wyrzucą przez płot do siepaczy Łukaszenki, którzy zrobią jeszcze gorsze rzeczy. To ci sami ludzie, co zawsze – ludzie szukający lepszego życia w Europie. W oczach mieszanka strachu, nadziei i determinacji. - Co będzie jak mnie złapią? - pyta jeden z naszych nowych kolegów, leżąc pomiędzy kłodami w środku lasu. Jest w Polsce pierwszy raz, nie rzucali nim jeszcze przez płot. - Nie wiem, jeśli nie będzie przy tobie nikogo białego, to pewnie wyrzucą cię na Białoruś - Ale gdzie są prawa człowieka? - Musisz się jeszcze dużo nauczyć o tym miejscu mordo. Palimy jeszcze pożegnalnego papierosa i idziemy, każdy w swoją stronę. Z granicy słychać co jakiś czas wybuchy, nie wiemy – petardy hukowe czy jakie licho. Czytamy o żołnierzach strzelających do grup migrantów i do swoich kolegów. Ludzie dalej idą po swoje nowe życie. Idą, bo białoruski dyktator im na to pozwolił, ale ich nic nie obchodzą jego plany. Nie chcą być częścią wojny hybrydowej ani narzędziami w rękach totalitarnych reżimów. Chcemy wierzyć, że wszystkim nam uda się wyjść z ról, jakie przygotowują dla nas politycy w tym spektaklu. _____________________________________ [ENG] Update from the border. The media clamor and campaign against migrants is in full swing, while we are doing our job. This is our fourth summer in Podlasie, but we would be lying if we said that we never expected it to last so long. In fact, in 2021, when Usnarz happened and the eastern route was opened, we told ourselves one thing - Poland has left its bubble and will have to face the problems that other countries have been experiencing for years. We had a lot of concerns, remembering Gebels' PiS propaganda in 2015; but we also had a lot of hope watching how, thanks to the joint efforts and commitment of many people, we managed to create a grassroots aid movement. From the beginning, our goal was not only humanitarian aid, but also to reach the widest possible audience with an undistorted message. Four years have passed, although if a time traveler came to us from 2021, he might not notice any change at the border. We have a zone. Even at the time of its introduction, no one was able to say in which area it would apply. Checkpoints are back on the roads - policemen from all over Poland are again asking whether you are transporting "illegals" and about where you are going from. - From Czerlonka to Kleszczele - I see… You might as well answer that from Irkutsk to Krasnoyarsk or from Gotham to Winterfell - they are lost in the job. Beaters shine flashlights in your face to see if you're white enough. People we meet in the forest are often injured - razor wire cuts deep. The trench foot does not allow you to go any further, and you have to go, otherwise they will catch you and throw you over the fence to Lukashenko's henchmen, who will do even worse things. These are the same people as always - people looking for a better life in Europe. In the eyes there is a mix of fear, hope and determination. - What will happen if they catch me? - asks one of our new friends, lying between logs in the middle of the forest. It's his first time in Poland, they haven't thrown him over a fence yet. - I don't know, if there's no white person with you, they'll probably throw you out to Belarus - But where are the human rights? - You still have a lot to learn about this place, friend. We smoke a farewell cigarette and go our separate ways. From time to time we hear explosions from the border, we don't know - firecrackers or what the hell. We read about soldiers shooting at groups of migrants and at their colleagues. People continue to move forward for their new lives. They go because the Belarusian dictator allowed them to, but they don't care about his plans. They do not want to be part of hybrid war or tools in the hands of totalitarian regimes. We want to believe that we will all be able to break out of the roles that politicians are preparing for us in this spectacle. #noborders #fightfortresseurope #nooneisillegal #refugeeswelcome

8
0
wolnelewo.pl

cross-postowane z: https://szmer.info/post/3528731 > "Andrzej Duda zdenerwował się „ogromnie” na stosowanie pushbacków na granicy. Jego zdaniem to nielegalne i niedopuszczalne".

3
0
https://panoptykon.org/cyfrowe-granice-wywiad-chris-jones

>„Betonowe mury nie powstrzymały ludzi przed migracją, ułudą jest sądzić, że powstrzymają ich narzędzia sztucznej inteligencji” – tłumaczy Chris Jones, badacz migracji i praw człowieka z londyńskiego StateWatch. Rozmowę przeprowadził Jakub Dymek.

3
0
https://old.reddit.com/r/Polska/comments/1dhdhmm/materia%C5%82_polsatu_niemiecka_policja_przywioz%C5%82a_do/

cross-postowane z: https://lemmit.online/post/3190467 > ##### This is an automated archive made by the [Lemmit Bot](https://lemmit.online/post/14692). > The original was posted on [/r/polska](https://old.reddit.com/r/Polska/comments/1dhdhmm/materiał_polsatu_niemiecka_policja_przywiozła_do/) by [/u/DirtyJoe99](https://old.reddit.com/u/DirtyJoe99) on 2024-06-16 18:09:26+00:00. >

3
1
www.bbc.com

>Co najmniej 40 osób miało zginąć w wyniku działań greckiej straży przybrzeżnej - wynika z analizy BBC.

6
0
www.money.pl

"Żołnierze powinni używać broni w przypadku prób siłowego przekroczenia granicy przez migrantów – takie są wyniki badania przeprowadzonego przez IBRiS na zlecenie "Rzeczpospolitej"."

4
4
oko.press

>„Spotkanie odbywało się dokładnie w czasie konferencji prasowej, podczas której prezes Rady Ministrów poinformował o wprowadzonej strefie buforowej” – czytamy w piśmie organizacji działających przy granicy do ministra Macieja Duszczyka.

6
0
https://wiadomosci.onet.pl/kraj/burza-po-tekscie-onetu-prezydent-duda-zabral-glos-relacja-na-zywo/w1st8hj

Sprawy o przekroczenie uprawnień w służbach mundurowych zdarzają się tylko przy grubych przekroczeniach. 'Lekkie' bicie na komendach, zastraszanie, groźby to norma. Jeśli już jakaś sprawa przeciw mundurowym się toczy to wyroki są śmieszne (jak za morderstwo Igora Stachowiaka). W tym momencie wszyscy od obozu władzy po opozycję są oburzeni i zniesmaczeni, że ktoś śmiał rozpocząć sprawę o przekroczenie uprawnień przeciw polskim żołnierzom. W końcu oni bronią kraju więc mogą robić co chcą. Jako argument za strzelaniem z ostrej amunicji w kierunku grupy ludzi, Onet podał, że grupa mężczyzn miała kalafiory na uszach co znaczy, że są wytrenowani w sportach walki i niebezpieczni. Tak. Dokładnie tak było. Biegli na wojskowych trzymających kupę broni, pałek, paralizatorów i innego sprzętu i zapewne krzyczeli, że im zaraz kimure założą. Wojsko na wschodniej granicy, za moment, na fali licytacji kto bardziej ich wspiera dostanie wolną rękę do dowolnego traktowania migrantów. Pushbacki zmienia się w otwarte tortury i może się uda przelicytować przemoc wojsk białoruskich i migranci uznają, że z dwojga złego to już wolą wpierdol od tamtych niż od polaków. A wtedy to już zagrają fanfary zwycięstwa nad Tuskiem. Co tam humanitarne traktowanie kogokolwiek.

3
0
www.onet.pl

Dla odnotowania, że Onet publikuje też czasem dobre teksty, niestety za paywallem. --------------------------------------- **Od dłuższego czasu przełamuję wewnętrzny opór, by napisać ten tekst — temat jest dla mnie bardzo osobisty, a problem i jego rozwiązanie porażające w swej oczywistości. Było ono wskazywane już przez wielu, tworząc obecnie poczucie swego rodzaju zdarcia płyty i stawania się głosem wołającego na, nomen omen, puszczy. Tym bardziej niewiarygodna jest sama sytuacja, w której na granicy polsko-białoruskiej nadal giną ludzie, w tym kobiety i dzieci przy, w najlepszym wypadku — obojętności polskich służb i wojska, a w najgorszym — ich aktywnym współudziale w codziennej zbrodni.** Tym bardziej niewiarygodna jest postawa nowego rządu, którego premier — Donald Tusk, miał przewodzić siłom demokratycznym, przywracać praworządność i elementarną choćby przyzwoitość w kraju zniszczonym prawnie i moralnie ośmioma latami rządów brunatnych populistów z PiS. Tymczasem — stał się gorliwym kontynuatorem ich polityki. Polityki dehumanizującej — jak określają ich organizacje broniące praw człowieka na pograniczu — "ludzi w drodze", których zredukował do roli niebezpiecznego narzędzia wojny hybrydowej Putina i Łukaszenki. Polityki skrajnie cynicznej i wyrachowanej, w której faktyczne zagrożenie ze strony wschodnich dyktatur staje się narzędziem prymitywnej propagandy odwołującej się do najniższych instynktów i pierwotnych lęków. Last but not least — polityki prowadzonej nie w imię jakiegokolwiek wyższego dobra, lecz sondaży partyjnej popularności. Podróbka i tak gorsza niż oryginał Nieskutecznie — jak przypomniała w jednej z naszych dyskusji Agnieszka Holland, podróbka jest zawsze gorsza od oryginału: Koalicja Obywatelska imitująca politykę Prawa i Sprawiedliwości jest skazana na porażkę w batalii o prawicowy elektorat. To problem wiarygodności, a tezę tę potwierdzają nawet ostatnie sondaże, zgodnie z którymi to PiS zyskuje kosztem KO. Mimo wzięcia na sztandary przez Tuska narracji obrony granic przed migrantami i uchodźcami — w najgorszym stylu Kaczyńskiego, Błaszczaka, Kamińskiego i Wąsika. O co więc chodzi i czy zaślepienie rządzących nakaże im prowadzić dalszą licytację z poprzednikami na bezwzględność wobec bezbronnych i zdesperowanych? Nie sposób nie przytoczyć w tym miejscu słów legendarnego cynika francuskiej dyplomacji Charlesa-Maurice’a de Talleyranda: "To gorzej niż zbrodnia – to błąd". Jak zauważył Paweł Kasprzak z Obywateli RP, słynący dotąd z politycznego wyczucia premier zdaje się coraz bardziej na nim polegać: być może sondaże muszą ustąpić pola subiektywnej projekcji nastrojów społecznych. I nawet jeśli wieloletniej propagandzie PiS zawdzięczamy — od 2015 r. — istotną społeczną niechęć do migrantów o ciemniejszej karnacji, to Tusk w roli obrońcy granicy wiarygodny po prostu nie jest. Traci zarazem szacunek części skonsternowanych (używając najdelikatniejszego słowa) dotychczasowych, "demokratycznych" wyborców. Dla których prawo i humanitaryzm były dotąd elementarzem odróżniającym "nas" od ogółu wyborców PiS. Nie potrafię pojąć tego jak — podkreślający przy każdej okazji znaczenie rodzinnych wartości premier, który ociepla wizerunek poprzez publikowanie swoich zdjęć z kilkuletnimi wnukami — jednocześnie świadomie autoryzuje i eskaluje działania formacji mundurowych odpowiedzialnych za złe traktowanie, tortury i śmierć cudzoziemców traktowanych na pograniczu jak żywe piłeczki pingpongowe; osób poddawanych bezprawnie, nieraz kilkukrotnie tzw. pushbackom, czyli wypychaniu ich poza niesławny mur ustawiony w roli granicznej bariery. W zamierzeniu — nie do przejścia, w praktyce — dziurawy jak sito. Osób pozostawianych w lesie, przerzucanych przez druty kolczaste, bitych, zmarzniętych i głodzonych. A także — bywa, że wyśmiewanych i okradanych przez funkcjonariuszy i żołnierzy z orzełkiem na czapkach. W narracji przejętej przez Tuska i jego ministrów bohaterscy żołnierze w trudzie i znoju bronią polskiej ziemi przed młodymi, agresywnymi mężczyznami szturmującymi wschodnią granicę. Abstrahując już od tego, w jakim stopniu stoi za nią cynizm, a w jakim ignorancja — jest to narracja zasadniczo fałszywa. O ile najprawdopodobniej 70-80 proc. migrantów, z którymi mają do czynienia w sposób bezpośredni polskie formacje mundurowe, to relatywnie sprawni fizycznie mężczyźni, to wynika to z tego, że to im najczęściej udaje się skutecznie przekraczać graniczne fortyfikacje. Stanowią oni jednak tylko część przybyszów, wśród których znajdują się kobiety i dzieci, często rodziny tych mężczyzn, którym udało się już — przynajmniej chwilowo — przedostać na drugą stronę. Od końca kwietnia organizacje humanitarne alarmują o grupie kilkudziesięciu w większości nieletnich Afrykanek, głównie Somalijek, które bezskutecznie błagają o pomoc uporczywie trzymając się zapory. I choć pozornie znajdują się "po drugiej" (białoruskiej) stronie, to w istocie są już na terenie Polski, bo mur został postawiony kilka metrów w głąb polskiego terytorium. Częścią ich dramatu jest siłowe odrywanie go od niego przez zamaskowanych Białorusinów, bicie i — prawdopodobnie — przemoc seksualna, której doświadczają. Część z nich wraca potem — nadal wyglądając ratunku — do stania pod murem. Aktywiści podkreślają, że mogą być ofiarami handlu ludźmi. Granica w pytaniach i odpowiedziach Powszechnie zadawane są jednocześnie oparte na fałszywych założeniach te same pytania: dlaczego migranci nie przekraczają granicy legalnie? Dlaczego uchodźcy nie poproszą o azyl na przejściach granicznych? Dlaczego mają rosyjskie wizy? Skąd mieli pieniądze na podróż na Białoruś? Dlaczego są agresywni? Dlaczego mamy się cackać z nielegalnymi migrantami? Mają one w zamierzeniu legitymizować "twardą" postawę polskich służb i politykę pushbacków. Choć odpowiedzi na nie padały wielokrotnie, to niestety nie przebijały się szerzej do opinii publicznej przez propagandę — tak poprzedniej, jak i obecnej władzy. Postarajmy się zatem ustosunkować do nich w syntetyczny sposób. Ludzie w drodze w znakomitej większości wypadków nie mogą przekroczyć granicy legalnie — to uzbrojone białoruskie służby decydują o tym, w jakim miejscu się znajdą. Ich wolność poruszania się jest ograniczona, a paszporty są często niszczone przez "opiekunów". A nawet jeśli (i gdy) osoby proszące o ochronę (azyl) zjawiają się na polskich przejściach granicznych, są — prawem kaduka, całkowicie nielegalnie (niezgodnie z prawem międzynarodowym, konstytucją i ustawą o cudzoziemcach) — odsyłane z kwitkiem. Straż Graniczna beznamiętnie lub złośliwie udaje, że ich nie widzi, ignoruje ich wnioski i zamyka przed nimi granicę. Dzieje się tak od lat — choćby na przejściu w Terespolu. I choć w tej kwestii Polska przegrała już wiele postępowań przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka, nie zmieniło to sytuacji. Przybywający do Polski przez Białoruś uchodźcy i migranci z Bliskiego Wschodu i Afryki muszą mieć białoruskie i rosyjskie wizy, bo warunkują one opuszczenie przez nich krajów pochodzenia. Jest oczywiste, że są cynicznie wykorzystywani przez Białorusinów i Rosjan (w tym służby i współpracujące z nimi grupy przemytnicze), którzy pasożytują na ich — często skrajnie trudnej — sytuacji życiowej i idącej za nią desperacji, czerpiąc z nich dochody i starając się destabilizować sytuację na naszej (a więc i unijnej) granicy. To prawda — napływ migrantów z kierunku wschodniego jest częścią szeroko rozumianej wojny hybrydowej. Nie zmienia to jednak faktu, że są oni jej pierwszymi ofiarami. Kierowane do nich komercyjne oferty nowego życia w Europie są najczęściej pułapką, a nabywcy tej usługi, albo nie mają świadomości związanego z nią ryzyka, albo — w obliczu codziennej beznadziei i zagrożeń — są gotowi je podjąć. Bo w krajach pochodzeniach żyją w nędzy, w obliczu wojen i prześladowań na tle etnicznym, rasistowskim, politycznym, religijnym, czy orientacji seksualnej. Żyją w państwach upadłych, dyktatorskich i trapionych konfliktami. Część z nich — nawet jeśli relatywnie bezpieczna w sensie fizycznym — nie jest w stanie zapewnić godnej egzystencji sobie i własnym rodzinom. Nie można także nie wspomnieć o coraz bardziej drastycznych efektach zmian klimatycznych — takich jak susze i klęski głodu. Skąd mają pieniądze? Bywają to oszczędności życia, a często na wyjazd składa się cała rodzina, nierzadko wysyłając przysłowiowego "młodego mężczyznę" (jako fizycznie najsilniejszego), którego zadaniem jest następnie sprowadzenie z czasem pozostałych jej członków. Jak zauważył konstytucjonalista, prof. Wojciech Sadurski: Przyzwoite państwo nie odgradza się od nędzarzy, którzy wydali ostatnie grosze, błagających o azyl w bardziej humanitarnych krajach europejskich. Przyzwoite państwo wykonuje międzynarodowe zobowiązania sprawdzenia podstaw wniosków o azyl. Okazjonalna agresja, jak ostatni atak nożem na żołnierza (choć oczywiście zasługuje na potępienie) ma najczęściej charakter wtórny. Warto postawić pytanie o jej źródła i zastanowić się, w jakim stanie fizycznym i mentalnym znajdowalibyśmy się w sytuacji przedłużającego się zagrożenia zdrowia i życia, stając się ofiarą brutalności strażników (z obydwu stron), a czasem także, gdy z taką brutalnością spotykaliby się na naszych oczach nasi najbliżsi. Dziennikarz i aktywista Piotr Czaban dodaje: *Białorusini mówią im, że nie ma drogi powrotnej. Grożą śmiercią. Rozmawiam z ludźmi, wożąc ich do ośrodków. Niektórzy mówią o rzucaniu gałęziami, po tym, gdy w Polsce zniszczono im telefony, pobito, wrzucono do bagna, spryskano gazem. Ale o atakach ostrymi narzędziami nikt z tych, z którymi rozmawiałem, nie słyszał*. Nie wiemy także nigdy do końca, jakiej presji i oddziaływaniu bywają poddawani migranci po białoruskiej stronie. Z kolei w atakach "zza muru" uczestniczyli niejednokrotnie pozujący na migrantów białoruscy funkcjonariusze lub wynajęci prowokatorzy — aktywiści potrafią ich rozpoznać choćby po odmiennym zachowaniu czy ekwipunku. Wreszcie — nie jest prawdą, że nielegalne przekroczenie granicy sankcjonuje odmowę przyjęcia wniosku o ochronę na terytorium Polski i stanowi podstawę do fizycznego, brutalnego usunięcia cudzoziemca z naszego kraju. Prawo do skutecznego złożenia wniosku o azyl gwarantuje każdemu konstytucja. Pushbacki (zwane w nomenklaturze służb "wywózkami") pozostają nielegalne — niezależnie od niekonstytucyjnego rozporządzenia z 2021 r., którego wprowadzeniem chełpił się ówczesny wiceminister spraw wewnętrznych — niesławny Maciej Wąsik. Ogromnym i niepojętym skandalem pozostaje jego dotychczasowe respektowanie przez nowe kierownictwo MSWiA. Oddając raz jeszcze głos prof. Sadurskiemu: Wszystkie organy władzy publicznej, w tym Straż Graniczna, mają konstytucyjny obowiązek udzielenia pomocy osobom znajdującym się w zagrożeniu dla życia, bez względu na ich narodowość i status prawny. Ten obowiązek moralny i prawny nie ma granic Otworzyć drzwi? Wystarczy przestrzegać prawa Przekłamania dotyczą też często zbiorowych wyobrażeń o naiwnych i idealistycznych, odklejonych od rzeczywistości aktywistach, rzekomo chcących "otworzyć drzwi przed wszystkimi", ignorując całkowicie wymogi bezpieczeństwa. To nieprawda — organizacje humanitarne i prawoczłowiecze świetnie rozumieją kontekst geopolityczny i związane z nim zagrożenia: postulatem nie jest wpuszczanie wszystkich, lecz zaprzestanie pushbacków i rozpatrywanie wniosków o azyl (ochronę) w zgodzie z obowiązującym prawem i ustanowionymi przez nie procedurami. Dotyczą one również sprawdzania cudzoziemców przez służby pod kątem bezpieczeństwa. Nawet jeśli, w wyniku przeprowadzonej weryfikacji, niektórzy z nich mają być potem deportowani, nie mogą zostać odesłani do Białorusi, która absolutnie nie jest bezpiecznym krajem. "Wyjściem są znane od dawna, zgodne z konwencjami genewskimi procedury, po których zapada decyzja wydana z poszanowaniem praw każdej i każdego: ochrona w Polsce, albo humanitarna deportacja. Panie Premierze, "humanitarny pushback" to makabryczny oksymoron, nie ma czegoś takiego." — wskazuje deklaracja obywatelskiego nieposłuszeństwa opublikowana w odpowiedzi na plany ponownego wprowadzenia "strefy buforowej" przy granicy. Dr Hanna Machińska pyta: "Panie Premierze, czy 4 czerwca ma kojarzyć się z decyzją o wprowadzeniu strefy buforowej? Nasuwają nam się porównania do stanu wyjątkowego. Rozumiem, że chodzi o uniemożliwienie niesienia pomocy migrantom przez aktywistów". W tym kontekście bardzo ważne są również wyroki sądów, które — od kilku lat, w sposób zasadniczo konsekwentny, niezależnie od sytuacji politycznej — przyznają rację aktywistom ściganym przez prokuraturę za ratowanie ludzkiego zdrowia i życia. Korzystne dla nich orzeczenia zapadają także w sporach ze Strażą Graniczną i innymi formacjami, wskazując na potrzebę i realizowany ofiarnie przez działaczy obowiązek ochrony podstawowych wartości i praw w konfrontacji z opresyjnym państwem. Wybitny specjalista do spraw migracji, prof. Witold Klaus wskazywał w styczniu br.: "Konsorcjum Migracyjne opublikowało właśnie analizę mojego autorstwa, która pokazuje, jak wywózki (pushbacki) są oceniane w orzecznictwie sądów międzynarodowych – przede wszystkim Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. I choć część z tych orzeczeń jest dalekich od oczekiwań osób aktywistycznych i całe orzecznictwo staje się coraz bardziej restrykcyjne i ograniczające prawa osób w drodze, to jedna rzecz pozostaje jasna: nie ma możliwości »legalizacji« pushbacków na polsko-białoruskiej granicy. Standardy międzynarodowe są w tym zakresie zupełnie jasne". Samo zresztą utrudnianie pracy, szykanowanie, zastraszanie i próby kryminalizowania pomocy udzielanej w lasach przez aktywistów to szeroki i osobny temat. Poddając głębokiej krytyce działania instytucji państwowych, na ich tle wyraźnego docenienia wymaga publiczna zapowiedź i późniejsza decyzja prokuratora krajowego Dariusza Korneluka, który po objęciu stanowiska powołał specjalny zespół, mający przeanalizować stosowanie pushbacków pod kątem prawnokarnym, dodając, że "wobec funkcjonariuszy państwowych zgłaszane były uzasadnione podejrzenia, że popełnili oni przestępstwo". Oczywiście, prokuratura z kontrolowana przez Zbigniewa Ziobrę seryjnie dotąd takie zawiadomienia umarzała. Uwagi prof. Wróbla Prawne aspekty sytuacji na pograniczu niepokoją coraz bardziej wielu wybitnych prawników. W sposób bardzo syntetyczny i klarowny odniósł się do nich ostatnio w mediach społecznościowych prof. Włodzimierz Wróbel, sędzia Sądu Najwyższego i Przewodniczącego Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego, którego komentarz pozwalam sobie przytoczyć w całości: 1. Demokratyczne państwo prawa, które w konflikcie z obcą dyktaturą przejmuje jej metody, samo przegrywa. Bo staje się kopią swojego wroga. Nawet w warunkach wojennych, funkcjonariusze państwa mają obowiązek udzielania pomocy humanitarnej wszystkim, którzy tego potrzebują. Polska Konstytucja zobowiązuje wszystkie organy władzy publicznej, w tym policję, WOT, Straż Graniczną do udzielenia pomocy osobom znajdującym się w zagrożeniu dla życia lub zdrowia, bez względu na to, jakiej są narodowości, jaki mają paszport i czy się w Polsce znaleźli legalnie, czy też nie. Jeżeli ktoś jest na terytorium Polski, to choćby był odgrodzony murem, pozostaje pod pieczą polskiego państwa. Nieudzielenie przez funkcjonariusza publicznego pomocy w takim przypadku jest czynem bezprawnym. 2. Polska ma zamiar ratyfikować konwencję ONZ w sprawie ochrony wszystkich osób przed wymuszonym zaginięciem. Zgodnie z art. 1 ust. 2 tej Konwencji "Żadne okoliczności wyjątkowe takie, jak stan wojny, zagrożenie wojną, wewnętrzna niestabilność polityczna lub inne zagrożenie publiczne nie mogą być powoływane na usprawiedliwianie wymuszonego zaginięcia". Na gruncie Konwencji za wymuszone zaginięcie uważa się "zatrzymanie, aresztowanie, uprowadzenie lub jakąkolwiek inną formę pozbawienia osoby wolności, dokonane przez przedstawicieli Państwa albo przez osoby lub grupy osób działające z upoważnieniem, pomocą lub milczącą zgodą Państwa, po którym następuje odmowa przyznania faktu pozbawienia wolności lub ukrywanie losów bądź miejsca pobytu takiej osoby, co powoduje, że znajduje się ona poza ochroną prawa". Polska nie może tej Konwencji ratyfikować, póki na granicy polsko-białoruskiej będą trwały pushbacki wobec osób ubiegających się o ochronę międzynarodową, przeprowadzane bez jakiejkolwiek procedury. 3. Bardzo słabe jest państwo, które broniąc swoich granic, nie jest w stanie zapewnić ochrony humanitarnej osobom traktowanym przez obcą dyktaturę jak zakładnicy. 4. Powrót do praworządności nie oznacza tylko przywrócenia kilku instytucji i rozliczenia bezprawia. Ani sądownictwo, ani media publiczne, ani parlamentaryzm nie są wartością samą w sobie. Państwo, które posiada te wszystkie instytucje, ale świadomie odmawia zagwarantowania podstawowych praw humanitarnych dalekie jest od konstytucyjnej praworządności. Na Campusie Polska Przyszłości w sierpniu 2021 r. Donald Tusk stwierdzał jednoznacznie pod adresem ówczesnego rządu PiS: "Mamy do czynienia z politykami, którzy nie mają granic etycznych i są całkowicie bezsilni wobec rozwiązywania problemów". "Nie ma nic groźniejszego niż przekroczenie takiej granicy, która jest wytyczona przez elementarną moralność. Tę granicę przekracza już nie pojedynczy człowiek czy grupa ludzi, a władza. Tego kryzysu, jaki mamy dzisiaj w Usnarzu Górnym, w ogóle nie musiało być, ale są dziś u władzy politycy, którzy o sytuacji na Białorusi pisali "to jest polityczne złoto" — wskazywał, dodając: "Nie można cynicznie używać jako pionków w swojej grze nieszczęśliwych ludzi" (sic). Wtórował mu wtedy Rafał Trzaskowski. Wobec radykalnej zmiany stanowiska Tuska i jego rządu, wcześniejsze wypowiedzi polityków ówczesnej opozycji przeanalizował Patryk Strzałkowski, dziennikarz Gazeta.pl: "»Strefa Tuska« na granicy ma być wprowadzona na podstawie przepisów (art. 12a ust. 2 ustawy o ochronie granicy państwowej) wprowadzonych przez PiS. W 2021 r. niemal cały klub KO głosował przeciwko ich wprowadzeniu. Co wtedy mówili posłowie o przepisach, z których skorzysta Tusk? Poseł Tomasz Szymański (PO), dziś wiceszef MSWiA, uważał, że strefa "pozbawia opinię publiczną dostępu do informacji" i wspiera propagandę Łukaszenki. Zwracał też uwagę, że przepisy to "niekonstytucyjny gniot". "Jakże można próbować ograniczać swobodę funkcjonowania Polek i Polaków za pomocą rozporządzenia?" — mówił wtedy. Ministerka Agnieszka Dziemianowicz-Bąk (Lewica): "Rząd zmienił mieszkańcom ich dom w zamkniętą strefę naszpikowaną wojskowymi patrolami. "Dlaczego zwracacie się przeciwko Polakom, którzy dzisiaj swoim humanitarnym działaniem ratują honor Rzeczypospolitej Polskiej?" — pytała. Poseł Paweł Zalewski (PL2050, wcześniej PO), dziś wiceminister obrony, mówił, że przepisy o strefie to "brak wiary w polskich żołnierzy", w strefie chodzi o niedopuszczenie dziennikarzy i wolontariuszy, którzy niosą pomoc medyczną. Katarzyna Piekarska z KO: "Ta ustawa jest bardzo niebezpieczna. (...) Myślę, że jeżeli stanie się to raz, to władza będzie potem sięgać po takie rozwiązania i to jest bardzo niebezpieczne". Granica podłości? Granica człowieczeństwa? Granica przyzwoitości? Granica hańby? Paru moich aktywistycznych przyjaciół zaczęło przypominać sobie szalone podówczas i słusznie krytykowane hasło sprzed kilku lat: "PiS, PO — jedno zło", które — przynajmniej w odniesieniu do sytuacji na Podlasiu — wydaje się dziś brzmieć jak bardzo gorzkie retoryczne pytanie. Jak bowiem skomentować dzisiejsze zapowiedzi z deklaracjami z czasów PiS? Oczywiście — to, co się dzieje, obciąża dziś konto całej koalicji rządzącej. Obok obrony niezależności sądów i praw kobiet, walka o humanitarne i legalne traktowanie uchodźców i imigrantów na granicy z Białorusią stała się doświadczeniem formacyjnym wielu aktywistów obywatelskich w mrocznej epoce lat 2015-2023. Stała się sprawą sumienia i honoru Polski, jednym z głównych tematów do załatwienia przez nową, demokratyczną władzę. Sprawą, w której załatwieniu nie może przeszkodzić nieszczęsny prezydent Duda — pozostaje ona całkowicie w gestii rządu. Deklaracje polityków demokratycznej opozycji zdawały się wychodzić naprzeciw tym postulatom. O jakiej wiarygodności rządzących możemy dziś mówić obserwując jak płynnie weszli oni w buty ksenofobicznych i zdegenerowanych moralnie ministrów Kaczyńskiego? Gdzie są dziś parlamentarzyści Ula Zielińska, Franek Sterczewski czy Michał Szczerba, odważnie konfrontujący się z pisowskim państwem i niosący pomoc uchodźcom w Usnarzu? Czy ich ówczesne zaangażowanie podyktowane było tylko wolą zademonstrowania moralnej wyższości nad władzą tworzoną wtedy przez przeciwny obóz politycznym? Chwalebnym wyjątkiem jest Klaudia Jachira, odważnie i otwarcie występująca nadal przeciwko pushbackom, wskazująca także na rasistowskie uprzedzenia stojące za działaniami państwa na pograniczu. Dlaczego — po głośnym i wstrząsającym filmie Agnieszki Holland o kryzysie humanitarnym na granicy, który spotkał się z powszechnym uznaniem środowisk liberalnych (stanowiących naturalne zaplecze obecnej władzy) — rozprawa z ludźmi w drodze stała się sztandarowym postulatem Tuska? Czy to jedyne pole, na którym obecny premier jest w stanie wykazać się sprawczością? Nasza aktywistyczna koleżanka, pisarka Małgorzata Buethner-Zawadzka skwitowała to kwaśno: "Sytuacja się zmieniła od czasu kiedy Tusk był w opozycji i obiecywał abo, związki partnerskie i granicę". Wciąż nie chcę wierzyć w to, że Tusk mówi dziś Kamińskim i Wąsikiem. Nielegalna i antyhumanitarna, dehumanizująca uchodźców i migrantów polityka obecnego rządu nie daje się usprawiedliwić żadnym względami. A szczególna odpowiedzialność spoczywa na członkach rządu najlepiej zorientowanych w sytuacji na granicy. Największe oczekiwania formułujemy pod adresem tych jego przedstawicieli, którzy zawsze wykazywali się największą wrażliwością na ludzką krzywdę i prawa każdego człowieka. Gdzie jest Adam Bodnar? W tym kontekście uderza dramatyczne wezwanie Piotra Cykowskiego, jednego z liderów Akcji Demokracji: "Ten skrawek polskiej ziemi, który zostawiliśmy za płotem, to wciąż Polska, w której nadal obowiązuje art. 40 Konstytucji, który mówi o bezwzględnym zakazie tortur. Tej Konstytucji, której przez lata z determinacją broniłyśmy i broniliśmy, i w imię której broniliśmy także niezależnego Rzecznika Praw Obywatelskich. Mam złamane serce, gdy Adam Bodnar, który jeszcze niedawno, przed wyborami, wychwalał »Zieloną Granicę« Agnieszki Holland, dziś milczy w sprawie tak oczywistej i tak związanej z tym, na czym zbudował swój cały autorytet. To Adam Bodnar uczył mnie w Szkole Praw Człowieka, że rolą niezależnych organizacji obywatelskich jest zawsze kontrolować władzę, niezależnie od sympatii. Więc wypełniam dziś te nauki i zachęcam do podpisania listu do Adama Bodnara, w którym domagamy się, aby zaczął działać". W tym duchu Akcja Demokracja rozpoczęła zbiórkę podpisów pod listem otwartym do ministra Bodnara. Oczywiście, sytuacja na granicy nie wchodzi w bezpośredni zakres jego odpowiedzialności, a on sam mierzy się dziś z ogromnymi wyzwaniami związanymi z przywracaniem praworządności. Nie zmienia to faktu, że Adam Bodnar pozostaje społecznym autorytetem, członkiem rządu i jedną z jego czołowych twarzy, siłą rzeczy firmując jego szeroko rozumianą politykę — także w odniesieniu do granicy. Szczególnego wymiaru nabiera obecnie także fakt, że jego wieloletnia zastępczyni, dr Hanna Machińska, jest powszechnie znana ze swoich interwencji na pograniczu i pozostaje nadal głęboko zaangażowana na tym polu. Machińska, wieloletnia szefowa biura Rady Europy w Polsce zarzuca dziś premierowi także brak ignorowanie próśb o spotkanie ze strony aktywistów i łamanie międzynarodowych zobowiązań Polski. Głosy niepokoju, frustracji, oburzenia i gniewu ze strony przedstawicieli społeczeństwa obywatelskiego, świata prawniczego i akademickiego narastają. To inicjatywy obywatelskie od KOD, przez Obywateli RP po Strajk Kobiet, stowarzyszenia niezależnych sędziów i prokuratorów oraz organizacje ratujące ludzi na granicy — takie jak Fundacja Ocalenie, Grupa Granica czy Podlaskie Ochotnicze Pogotowie Humanitarne oraz aktywiści tacy jak Człowiek Lasu byli w ostatnich latach sumieniem europejskiej, praworządnej i po prostu przyzwoitej Polski. Ich alienacja i antagonizacja nie leży w interesie władzy. Skończyły się rządy PiS, rządzą demokraci. Towarzyszy mi uczucie upiornego deja vu. Tego się nie da racjonalnie zrozumieć ani moralnie usprawiedliwić. Bezpieczeństwo przeciwstawione prawu i humanitaryzmowi to fałszywa alternatywa.

3
0
hfhr.pl

![](https://szmer.info/pictrs/image/83ffd49a-fbb8-4fe3-ac94-2cb1f6ee917d.png) Pięć osób niosących pomoc humanitarną na granicy z Białorusią oskarżonych o ułatwianie pobytu osobom w drodze. Prokuratura złożyła do sądu akt oskarżenia. Zajęło jej to dwa lata. Dwa lata oczekiwania to część strategii represji, która opiera się na skutkach psychologicznych. Dwa lata myśli i strachu, że nad głową wisi groźba ciężkiego zarzutu. Dwa lata niepewności przeplatanej potem z nadzieją, bo przecież „władza się zmieniła”, bo może jednak nie pójdą drogą kryminalizacji pomocy humanitarnej. A jednak. Stoimy przed faktem złożenia aktu oskarżenia w sprawie z nadmuchanymi zarzutami z art. 264a § 1 kodeksu karnego, za które grozi do 5 lat więzienia. Co się z tym wiąże? Efekt mrożący: pokazanie innym osobom niosącym pomoc, że ich działania dalej mogą być kryminalizowane. Im dłużej trwa śledztwo, tym więcej osób o nim zapomina, a media i społeczeństwo zaczynają wierzyć, że coś tam jednak musiało być. Po raz kolejny wyrok wydawany jest na długo przed tym, jak sprawę rozpozna sąd. Nie musimy się na to zgadzać. Nie możemy się na to godzić. Stoimy solidarne z piątką oskarżonych. Szpila i Helsińska Fundacja Praw Człowieka wspólnie zapewniają wsparcie prawne osobom zaangażowanym w pomoc na pograniczu polsko-białoruskim. Obrońcą piątki oskarżonych jest adw. Radosław Baszuk. Komunikat ze strony Fundacji Helsińskiej: ** Akt oskarżenia przeciwko osobom niosącym pomoc humanitarną** Prokuratura Rejonowa w Hajnówce skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko pięciu osobom, które udzielały pomocy humanitarnej rodzinie z Iraku i obywatelowi Egiptu na pograniczu polsko-białoruskim. Osobom świadczącym pomoc zarzuca się popełnienie przestępstwa ułatwiania niezgodnego z prawem pobytu na terenie RP Udzielenie pomocy humanitarnej Sprawa ma swój początek w marcu 2022 r., kiedy to osoby niosące pomoc zostały zatrzymane i postawiono im zarzut organizowania niezgodnego z prawem przekraczania granicy polsko-białoruskiej. Prokuratura domagała się wówczas tymczasowego aresztowania, jednak ani sąd rejonowy, ani sąd okręgowy nie zgodziły się na pozbawienie ich wolności. Postępowanie karne Po dwuletnim postępowaniu prokuratura zmieniła treść zarzutów postanowionych osobom niosącym pomoc humanitarną. Ostatecznie jedną osobę oskarżono o to, że dostarczała osobom, które przekroczyły granicę polsko-białoruską, pożywienie oraz ubrania i miała przekazywać cudzoziemcom informacje przydatne w przypadku ich zatrzymania przez polskie organy ścigania. Osoba ta jest oskarżona też o udzielenie cudzoziemcom schronienia i odpoczynku. Natomiast pozostałe cztery osoby oskarżono o to, że przewoziły w głąb kraju członków migrującej rodziny. Przy czym, w rzeczywistości przewiezienie miało się odbyć na odcinku kilkunastu kilometrów w bezpośredniej odległości od granicy. Zdaniem prokuratury osoby udzielające pomocy swoim zachowaniem wyczerpały znamiona przestępstwa z art. 264a § 1 Kodeksu karnego, tj. ułatwiania niezgodnego z prawem pobytu na terenie RP. Prokuratura twierdzi, że działali w celu osiągnięcia korzyści osobistej, ale nie dla siebie, tylko dla osób, którym udzielały pomocy. Przestępstwo to jest zagrożone karą pozbawienia wolności do lat 5. Należy zaznaczyć, że artykuł 264a Kodeksu karnego zakłada, że przestępstwo to może być popełnione wyłącznie w celu „osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej”. Umożliwianie lub ułatwianie niezgodnego z prawem pobytu, bez zamiaru osiągnięcia celu, jakim jest korzyść majątkowa lub osobista, nie jest zabronione. Może tu chodzić o odniesienie korzyści przez osobę popełniającą przestępstwo lub inną osobę, ale trudno jest zgodzić się z tym, że tą inną osobą mógłby być sam migrant, który otrzymuje pomoc humanitarną. W takim przypadku każde udzielenie pomocy osobie migrującej stanowiłoby przestępstwo i treść tego przepisu nie miałaby sensu. Pomaganie jest legalne HFPC stoi na stanowisku, że udzielanie pomocy humanitarnej nie stanowi przestępstwa. Bezinteresowne udzielenie pomocy osobom będącym w stanie zagrożenia zdrowia lub życia stanowi moralny obowiązek i zasługuje na pochwałę, a nie represję karną. Tymczasem, pomimo że obecnie obowiązujące przepisy karne nie kryminalizują pomocy humanitarnej niesionej na polsko-białoruskiej granicy, dochodzi jednak do przypadków nękania i stawiania zarzutów karnych zaangażowanym w tę pomoc aktywistom i aktywistkom oraz mieszkankom i mieszkańcom Podlasia. Tego typu działania są podejmowane mimo deklaracji przedstawicieli władzy o konieczności zaprzestania stosowania represji względem osób niosących pomoc. „Trudno było mi uwierzyć, o co jestem oskarżana, nie sądziłam, że istnieje taki przepis, który mówi, że przekazanie drugiej osobie jedzenia, picia, ubrań i lekarstw jest karalne. Gdyby ktoś mi o tym powiedział, nie uwierzyłabym w to. A jednak teraz czeka mnie sprawa w sądzie i może nawet wyrok za to, że udzieliłam ludziom pomocy, że chciałam zabrać z lasu rodzinę z dziećmi. Polskie państwo mnie teraz za to ściga i mam wrażenie, że jesteśmy tutaj wszyscy kozłem ofiarnym, podczas gdy służby państwa wydały już wiele miliardów na rzekomą ochronę granicy, ale nie potrafiły rozbić szajek przemytniczych i nie potrafiły rozwiązać kryzysu humanitarnego” – mówi oskarżona mieszkanka Podlasia. „Nasza sprawa jest elementem szerszej polityki, której celem jest odstraszanie tych, którzy decydują się na walkę o godne życie poprzez migrację i tych, którzy udzielają im pomocy humanitarnej. Podobnie jak w innych państwach Unii Europejskiej, również w Polsce wspieranie osób w drodze jest kryminalizowane. Jeśli akceptujemy fakt, że obciąża się karnie podstawową pomoc dla osób, którym państwa polskie i białoruskie mają do zaoferowania wyłącznie przemoc, to powinniśmy poważnie przemyśleć, gdzie na mapie ideologii politycznych znajdujemy się jako społeczeństwo” – mówi jedna z oskarżonych osób. HFPC wspólnie z Kolektywem Szpila zapewnia wsparcie prawne osobom zaangażowanym w niesienie pomocy humanitarnej na pograniczu polsko-białoruskim. Obrońcą oskarżonych jest adw. Radosław Baszuk.

6
1
www.independent.co.uk

>Włochy poinformowały, że samoloty wykorzystywane przez organizacje pozarządowe do śledzenia łodzi migrantów, które są w trudnej sytuacji nie będą już mogły latać z lotnisk na Sycylii, Pantellerii i Lampedusie, znajdujących się w pobliżu szlaków żeglugowych. > >Decyzja ogłoszona przez włoski Urząd Lotnictwa Cywilnego (ENAC), znacznie utrudni grupom takim jak Sea Watch, korzystanie z małych samolotów do przeszukiwania środkowej części Morza Śródziemnego w poszukiwaniu łodzi potrzebujących ratunku.

7
0

KIEDY: 20.04.2024, godz. 12:00 GDZIE: WARSZAWA, AL.NIEPODLEGŁOŚCI 100, KOMENDA GŁÓWNA STRAŻY GRANICZNEJ **Dłuższy stół zamiast wyższych murów!** Łamanie praw człowieka stalo sie w polsce normą odkąd tzw. “kryzys na granicy” stał sie elementem naszej codziennosci. W niespełna trzy lata w podlaskich lasach, za sprawą polskiej i unijnej polityki anty-migracyjnej zginęło 60 osób. To tylko te ofiary, które udało się odnaleźć. Politycy wszystkich partii prześcigają się w straszeniu nas migracją. Władza się zmieniła, metody pozostały te same. Jednym z elementów tej niehumanitarnej machiny jest system detencji i deportacji. Ci, którym udało się uniknąć wypchnięcia z powrotem do Białorusi, trafiają do Strzeżonych Ośrodków dla Cudzoziemców (SOC), – de facto więzień dla ludzi w drodze, których jedynym przewinieniem jest posiadanie niewłaściwego paszportu. Zapraszamy na demonstrację pod siedzibą Straży Granicznej w Warszawie wszystkich i wszystkie, którym los osób pozbawionych wolności oraz doświadczających systemowej dyskryminacji nie jest obojętny. Podczas tego wydarzenia chcemy wyrazić zdecydowany sprzeciw wobec polityki migracyjnej oraz pozbawiania ludzi ich podstawowych praw. Bądźmy liczni i głośni – w tej sytuacji nie możemy milczeć, ponieważ pamiętamy, że milczenie oznacza zgodę. My nie zgadzamy się na taką niesprawiedliwość! Spotykamy się pod siedzibą polskiej straży granicznej, ale nasz protest kierujemy nie tylko w stronę polskich władz, lecz przede wszystkim w stronę decydentów Unii Europejskiej, której politykę anty-migracyjną realizuje zarówno ten, jak i poprzedni rząd. Solidarność bez granic! / WHEN: 20.04.2024 WHERE: WARSAW, AL.NIEPODLEGŁOŚCI 100, BORDER GUARD HEADQUARTERS **A longer table not a higher walls!** Human rights violations have become the norm in Poland since the so-called “border crisis” became part of our everyday life. In less than three years, 60 people have been killed in Podlasie forests, as a result of polish and EU anti-migration policies. These are just the victims that have been found. Politicians of all parties are outdoing themselves in scaring us with migration. Authority has changed, the methods remain the same. One component of this inhumane machinery is the system of detention and deportation. Those who manage to avoid being pushed back to Belarus are sent to Guarded Centers for Foreigners – in fact prisons for people on the move whose only offense is having the wrong passport. We would like to invite everyone who is not indifferent to the fate of people deprived of their freedom and experiencing systemic discrimination to a demonstration in front of the border guard headquarters in Warsaw. During this event, we want to express our strong opposition to migration policies and the deprivation of people of their basic rights. Let’s come in large numbers and be loud – we cannot be silent in this situation, because we remember that silence means consent. We do not consent to such injustice! We are meeting in front of the headquarters of the polish border guards, but we direct our protest not only towards the polish authorities, but first and foremost towards the decision-makers of the European Union, whose anti-migration policy is implemented by both this and the previous government. Solidarity without borders! / **Maseyek dirêj ne dîwarek bilindtir!** Binpêkirina mafên mirovan li Polonyayê ji ber ku bi navê “krîza sînor” bûye beşek ji jiyana me ya rojane bûye norm. Di kêmtirî sê salan de, 60 kes li daristanên Podlasie hatin kuştin ji ber polîtîkayên Polonî û Yekîtîya Avropayê yên dijî koçberiyê. Ev tenê qurbaniyên ku hatine dîtin in. Siyasetmedarên hemû partiyan li koçberiyê ditirsînin. Desthilatî guherî li belê rêbaz wek xwe dimînin. Yek ji pêkhateyên vê makîneya dijmirovahî jî sîstema binçavkirin û dersînorkirinê ye. Kesên ku karibin xwe ji paşvexistina Belarusê dûr bixin, têne şandin Navendên Parastî yên ji bo Biyaniyan – di rastiyê de ev navend wek girtîgehên ji bo mirovên li ser tevgerê ku tenê sûcê wan xwedîkirina pasaporta xelet e. Em dixwazin her kesê ku li hember çarenûsa kesên ji azadiya xwe bêpar in û rastî cudakariya sîstematîk tên dawet bikin xwepêşandanekê li ber navenda parastinê sînor a Warşovayê. Di vê çalakiyê de em dixwazin nerazîbûna xwe li dijî polîtîkayên koçberkirinê û bêparkirina gel ji mafên wan ên bingehîn bînin ziman. Werin em bi hejmarên mezin werin û bi dengekî bilind bin – em nikarin di vê rewşê de bêdeng bin, ji ber ku em ji bîr dikin ku bêdengî tê wateya razîbûnê. Em vê neheqiyê qebûl nakin! Em li ber navenda parêzgeha sînor ên Polonyayê dicivin, lê em nerazîbûna xwe ne tenê ber bi rayedarên Polonî ve, lê beriya her tiştî ber bi biryardêrên Yekîtiya Ewropî û hikûmeta berê ku siyaseta wan a li dijî koçberiyê bi van her duyan tê meşandin. Bijî piştgirîya bê sînor!

7
0
https://wyborcza.pl/7,75398,30792053,aktywistka-sadzona-za-pomoc-uchodzcom-z-zamknietych-osrodkow.html

**Aktywistka sądzona za pomoc uchodźcom: Zmiana rządu nic nie dała. Na granicy wciąż dzieje się źle** **Ludmiła Anannikova** Nie byłam zdziwiona, kiedy przesłuchiwało mnie FSB w Rosji czy KGB na Białorusi, ale stawiać mnie przed sądem w Polsce? To przekracza moją wyobraźnię. Ludmiła Anannikova: Według prokuratury podszyłaś się pod strażniczkę graniczną usiłując uwolnić cudzoziemca z detencji, czyli z ośrodka strzeżonego. Maria Książak*, prezeska fundacji Międzynarodowa Inicjatywa Humanitarna, psycholożka zajmująca się terapią ofiar tortur: - Tak wynika z aktu oskarżenia. Grożą mi trzy lata więzienia. W czwartek w sądzie w Radomiu rozpoczął się proces. Nie chcę na razie za wiele mówić, bo jeszcze nie składałam zeznań. Całą sprawę uważam za absurd.O toczącym się postępowaniu dowiedziałam się dopiero, kiedy do domu przyszło wezwanie na przesłuchanie. Prokuratura wezwała? – Straż graniczna. Myślę, że niewiele osób zdaje sobie sprawę, że w Polsce Straż Graniczna podobnie jak policja może prowadzić postępowanie przygotowawcze pod nadzorem prokuratury. Czyli organ, którego sprawa bezpośrednio dotyczy, jednocześnie prowadzi dochodzenie. Jadąc na przesłuchanie zapakowałam do torby dobry kryminał i ubrania, na wypadek, gdyby mnie zamknęli w areszcie. Albo w strzeżonym ośrodku. – (Śmiech). Tam to raczej by mnie zamknąć nie chcieli. Na przesłuchaniu byłam z adwokatką. Powiedziałam tylko, że się nie przyznaję i na tym etapie odmawiam wyjaśnień. Co się działo na pierwszej rozprawie? – Sąd zaczął przesłuchania świadków. Zeznawali m.in. strażnicy. Proces jest jawny, więc do sądu przyjechali moi przyjaciele z różnych organizacji. Wzruszyłam się, bo dziś to ja jestem wspierana przez innych. Nowa rola, ale dobrze nie czuć się samą. W swojej pracy notorycznie stykam się ze Strażą Graniczną i często się nie zgadzamy. Dobrze się znamy jeszcze z czasów kryzysu na przejściu granicznym Brześć-Terespol, kiedy uchodźcy byli odsyłani pociągami na Białoruś, a ja o tym głośno mówiłam. Zdarzało mi się też występować jako świadek w sądzie w sprawach moich klientów cudzoziemców, albo opiniować jako psycholog w sprawach uchodźczych. Ale żeby od razu sprawa karna? Spraw kryminalizujących pomaganie uchodźcom jest zresztą więcej. Znajoma siedziała niedawno w areszcie trzy tygodnie. Nie mogła nawet się z córką zobaczyć. Wyszła za kaucją. To niesamowite, ile wysiłku, publicznych pieniędzy i zasobów państwo w to angażuje. Chcą cię zniechęcić do dalszych działań? – Albo liczą na to, że wyrok skazujący wpłynie na możliwość wykonywania przeze mnie zawodu. Tego, który mam teraz, czyli psychologa, jak i tego, który mam mieć za chwilę, bo właśnie kończę podyplomowe studium biegłych sądowych. Moje opinie wielokrotnie były podstawą do zmiany decyzji o umieszczeniu cudzoziemca w ośrodku zamkniętym. Może zatem chodzi o to, abym ich więcej nie wydawała? Nie byłam zdziwiona, kiedy przesłuchiwało mnie FSB w Rosji czy KGB na Białorusi, ale stawiać mnie przed sądem w Polsce? To przekracza moją wyobraźnię. Od 25 lat zajmujesz się uchodźcami i ofiarami tortur. – Zaczęło się od Czeczenii, gdzie spędziłam kilka lat, prowadząc misje humanitarne. Później pracowałam w Polsce z czeczeńskimi uchodźcami, dalej były Białoruś i Ukraina, przez sześć lat byłam ekspertką Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur przy Rzeczniku Praw Obywatelskich. Szkoliłam latami mnóstwo ludzi, w tym także strażników granicznych. Gdy PiS doszedł do władzy, po jakimś czasie przeniosłam się do Berlina. Pracuję tam jako psycholog w centrum rehabilitacji ofiar politycznej przemocy i tortur XENION, ale w Polsce nadal bywam regularnie. Kiedy zaczął się kryzys na granicy, coraz więcej czasu poświęcałam uchodźcom zamykanym w ośrodkach strzeżonych, w ramach projektu finansowanego przez Dobrowolny Fundusz ONZ na rzecz Ofiar Tortur. Ośrodki detencyjne niektórym mogą wydawać się mniejszym złem, bo lepiej, żeby cudzoziemiec trafił tam, niż zmarł w lesie. Ale za ich murami jest taka psychiczna opresja, że mało kto wychodzi z niej bez szwanku. Wielu uchodźców uciekających do Polski ma nadzieję na wolność od prześladowań, a tu pierwszy kraj Europy, który powinien być bezpieczny, wita ich wywózkami i detencją. W cudzoziemcach budzą się dawne lęki, traumy, myśli o śmierci, niektórzy w końcu próbują odebrać sobie życie. Strażnicy zdają się nie dostrzegać, ile w tym systemie jest nieludzkiego, poniżającego traktowania. Wydaje im się, że nic się nie dzieje, a jednocześnie zwracają się do ludzi po numerach, o niczym nie informują, nie ma żadnych sensownych zajęć czy rozmów, tylko polecenia, rozkazy i druty kolczaste. Pobyt jest ciągle przedłużany i ludzie nie mają pojęcia, dlaczego i na jak długo. Jak jest w takich ośrodkach? – Ciasno. Nie ma żadnej prywatności ani perspektyw. Mundurowi cały czas pilnują. Wielu cudzoziemców mówi, że woleliby dostać wyrok i karę więzienia, bo przynajmniej wiadomo, za co i na ile. Detencja pod tym względem jest gorsza, bo nieprzewidywalna. Pomoc medyczna i psychologiczna nie działa lub działa na niskim poziomie. W jednym z ośrodków psycholożka zatrudniona przez straż po krótkiej rozmowie z cudzoziemcami zapisywała zgłaszane przez nich symptomy i dodawała formułkę „nie ma PTSD i może dalej przebywać w detencji", podczas gdy niektórzy opisywali tortury, przemoc, albo mieli myśli lub nawet próby samobójcze. Osoby proszące o pomoc medyczną są w ośrodkach nagminnie traktowane jak symulanci. Nieważne, że masz uraz nóg. Masz chodzić na posiłki jak wszyscy. W ośrodkach umieszcza się też osoby niepełnosprawne, kobiety w ciąży, dzieci bez względu na wiek, a nawet dzieci bez opieki. Gdy nastolatek nie ma dokumentów, jego wiek określa się na podstawie rentgena nadgarstka. Prawidłowo opisany wynik powinien zawierać granicę błędu, ale w Polsce lekarze rzadko piszą, że „wiek kostny wskazuje na 18 lat z granicą błędu 2 lat", co wówczas oznaczałoby, że badany może mieć też lat 16. W konsekwencji dzieci bez opieki umieszcza się w detencji z obcymi dorosłymi, co ma dla ich psychiki straszne konsekwencje. W detencji są również ofiary gwałtów, handlu ludźmi. Przestała działać jakakolwiek identyfikacja osób tam umieszczanych i nie działają sprawnie mechanizmy zwalniania z takich ośrodków. Uchodźcy, nawet ci najbardziej wrażliwi i straumatyzowani, są przesłuchiwani najczęściej zdalnie, co nierzadko prowadzi do retraumatyzacji. Z kolei dowody w ich sprawach są zbierane powierzchownie, a potem na tej podstawie odmawia się im ochrony międzynarodowej. To daje podstawy do przedłużania detencji i w końcu wydania decyzji o deportacji. Na czym dokładnie polega twoja praca w ośrodkach strzeżonych? – Na rozmowach z cudzoziemcami, diagnozowaniu i identyfikowaniu osób szczególnie wrażliwych, w tym ofiar tortur, których w takim ośrodku być nie powinno. No i na pisaniu opinii, które czasem wskazują Urzędowi ds. Cudzoziemców potrzebę dostosowania procedury wywiadu do stanu psychicznego cudzoziemca, albo dają podstawę do decyzji o zwolnieniu go z detencji. Niektórzy cudzoziemcy udzielają mi też pełnomocnictw, żebym mogła ich reprezentować przed różnymi instytucjami, uczestniczyć w ich wywiadach na status uchodźcy, miała dostęp do ich dokumentacji medycznej. Niedawno w jednym ośrodku spotkałam młodego Sudańczyka, który całą twarz miał w bliznach. Patrzę w dokumenty i widzę, że już pierwszego dnia, gdy go znaleźli w lesie, straż wpisała mu „znaki szczególne – blizny". Tego samego dnia przyjmowali od niego wniosek o nadanie statusu uchodźcy, a on opowiadał o torturach. Jest to w dokumentacji. Pomimo tego stwierdzono, że nie jest ofiarą przemocy i może być umieszczony w detencji. Więc chłopak siedział i czuł się coraz gorzej. Zrobiłam z nim wywiad, identyfikację wstępną jako ofiary tortur, napisałam opinię. Poinformowałam za jego zgodą Urząd ds. Cudzoziemców, że nie nadaje się do przebywania w warunkach zamkniętych, że powinien najpierw wyjść, a potem być przesłuchiwany w trybie wolnościowym. Moja opinia została także przekazana do Straży Granicznej z wnioskiem o zwolnienie. Niestety straż odmówiła, a urząd nie widział innej możliwości niż przesłuchanie cudzoziemca w ośrodku. Poprosili, żebym przy tym była, obiecując, że po wywiadzie postarają się szybko wydać decyzję, żeby mógł wyjść. Zgodziliśmy się, nie widząc innego wyjścia. Przesłuchanie trwało pięć godzin. Urzędniczka miała moje opinie, gdzie opisałam, czego ten człowiek doświadczył w kraju pochodzenia. Prosiłam, żeby nie dopytywała o szczegóły tortur. Dopytywała o wszystkie. Pacjent miał silne objawy retraumatyzacji. Prosiłam, żeby zakończyć przesłuchanie, ale usłyszałam, że musi pytać dalej. Po przesłuchaniu pojechałam do domu do Warszawy i nagle późno wieczorem telefon – próba samobójcza. Zanim dotarłam do szpitala następnego dnia, chłopak miał już w szpitalu drugą próbę – po przyjęciu nie zabrali mu sznurowadeł. Kolejne trzy dni pomagałam lekarzom w szpitalu, bo cudzoziemiec tylko ze mną chciał rozmawiać. Był na głodówce, udało mi się go zmotywować, żeby zaczął pić, a potem jeść. Strażnicy cały czas go pilnowali, nawet w sali. Przy wypisie lekarz napisał, że jego stan w zamknięciu będzie się pogarszał. Chłopak wyszedł. Teraz jest pod naszą opieką w Polskim Ośrodku Rehabilitacji Torturowanych w Warszawie. Czuje się lepiej, dostał ochronę międzynarodową. Stara się skupiać na pozytywach, uczyć się polskiego, pracować. Niestety w detencji polskie służby wyciągnęły mu spod nóg wszystko, czego mógł się uczepić. Mógł tego nie przeżyć. Żeby lepiej zobrazować, jak jest w ośrodkach, opowiem jeszcze jedną historię. Jakiś czas temu rozmawiałam z cudzoziemcem, który na znak protestu zaszył sobie usta. Deportowano go do Polski z Niemiec. W Polsce na granicy dano mu decyzję o deportacji do Iranu i umieszczono w detencji, a on w Iranie siedział w więzieniu, walczył o prawa swojej mniejszości narodowej. Siedząc w ośrodku ledwo trzymał się życia. Straż, na oczach wielu cudzoziemców poraziła go paralizatorem, bo skomentował małe porcje posiłku i odniósł talerz nie do tego okienka co trzeba. Dwukrotnie był hospitalizowany na psychiatrii, ale tam nikt z nim nie rozmawiał, bo nikt nie znał jego języka. Obserwowano go, po czym znów przenoszono do ośrodka zamkniętego. Sześć godzin jechałam do niego do Przemyśla i dostałam na rozmowę z udziałem tłumacza 15 minut. Po kolejnych zdalnych już rozmowach, podczas których towarzyszyła mi psycholożka iranistka, mężczyzna opowiedział nam o torturach w więzieniu w Iranie. Stosowne opinie zostały wysłane do właściwego sądu i ośrodka i wszystkie zostały zlekceważone. Odkąd zaczął się kryzys na granicy białoruskiej, Straż Graniczna stała się jeszcze bardziej paranoiczna. W ośrodkach coraz częściej zaczęło dochodzić do strajków głodowych. Rozmawiałam wtedy z wieloma głodującymi. Najbardziej martwiłam się, gdy przechodzili na suchy strajk i na moje pytanie, jak się czują, opisywali objawy zbliżającej się śmierci. Wtedy moje interwencje polegały najczęściej na tym, żeby namawiać ich do picia. Gdy cudzoziemiec mówił, że nie ma siły się podnieść, prosiłam do telefonu sprawniejszego kolegę i prosiłam, żeby pomógł strajkującemu usiąść i podał wodę. Podczas jednej takiej rozmowy telefonicznej nagle usłyszałam, jak w tle otwierają się drzwi i strażnik podniesionym głosem mówi: „Je?", „Pije?". Ktoś odpowiedział „Nie". I znowu głos strażnika: „Kurwa!" i trzask drzwiami. Napisałam do kierownictwa ośrodka, czy mogłabym przyjść, porozmawiać ze strajkującymi, chciałam pomóc. O to, żeby mnie wpuszczono, prosili także niektórzy posłowie. Wszystkim odmawiano, tłumacząc, że cudzoziemcy są pod stałą opieką medyczną i psychologiczną. Czy cudzoziemiec, którego rzekomo miałaś podstępem uwolnić, wyszedł? – W tamtym czasie nie, bo przecież zgodnie ze stawianym mi zarzutem „celu nie osiągnęłam z uwagi na interwencję funkcjonariuszy Straży Granicznej". A tak serio, to nigdy nie próbowałam ani jemu, ani nikomu innemu pomagać uciekać. Zależy mi jedynie na tym, żeby Polska była praworządna, żeby przestrzegała praw człowieka, żeby ludzie, którzy o te prawa walczą i przez to musieli uciekać z kraju pochodzenia, byli u nas traktowani z godnością. I żeby osoby, które nie powinny znaleźć się w zamknięciu, były umieszczane w ośrodkach otwartych. Zmiana władzy jakoś poprawiła sytuację cudzoziemców? – Mieliśmy nadzieję, że przynajmniej skończą się wywózki, ale nic się nie zmieniło. W Straży Granicznej zaszły zmiany, ale tylko pozorne. Zwolnili rzeczniczkę Annę Michalską. Komendanta Straży Granicznej, gen. Tomasza Pragę zastąpiono gen. Robertem Baganem, który kiedyś w Zarządzie spraw Cudzoziemców Komendy Głównej SG był prawą ręką wówczas pułkownika Andrzeja Jakubaszka. Obydwaj dosłużyli się stopnia generała za poprzedniej władzy, podczas ery pushbacków na Podlasiu i okresu rozkwitu systemu detencji w reszcie kraju. Po zmianie rządu gen. Jakubaszek objął posadę komendanta SG na Śląsku. Przenoszą te same osoby z miejsca na miejsce. Mam wrażenie, że nowa władza nie potrafi się zmierzyć z tematem, dlatego na granicy i w ośrodkach nadal dzieje się źle. Parę miesięcy temu zdiagnozowałam Syryjczyka po traumach wojennych i torturach. Zgodnie z art. 400 ustawy o cudzoziemcach nie powinien w ogóle zostać umieszczony w detencji. W ośrodku czuł się coraz gorzej, zemdlał, spadł ze schodów. Wzięłam od niego pełnomocnictwo, Dzwoniłam do straży i do UdsC, żeby go zwolnili, ale nikt nie chciał podjąć decyzji. W urzędzie mówili, że od zwalniania jest straż. Straż mówiła, że jeszcze nie mają pisma z urzędu, bo cudzoziemiec jeszcze nie jest zidentyfikowany, czyli nie ma dokumentów i nie wiadomo na pewno, czy jest tym, za kogo się podaje. Problem w tym, że identyfikacja cudzoziemca w Polsce często oznacza konieczność zgłoszenia się przez niego do ambasady kraju pochodzenia, z którego uciekł. Ujawniając się, sam naraża się na niebezpieczeństwo i naraża swoją rodzinę, która pozostała w kraju pochodzenia. Służby mogą dopaść ich w każdej chwili. To niesamowite, że w Polsce cudzoziemcy wciąż są zmuszani do identyfikacji przez ambasady. Robimy to jako jedyny kraj Unii Europejskiej. Urząd ds. Cudzoziemców oficjalnie nie bierze w tym udziału, ale za jego cichą zgodą procedury te prowadzi straż, która mówi cudzoziemcowi, że dopóki go nie zidentyfikują, nie zostanie wypuszczony. A kiedy ktoś w końcu ulegnie i pozwoli się zidentyfikować, może usłyszeć, że nie jest uchodźcą, skoro się na to zgodził. Ten młody Syryjczyk zgubił paszport na granicy. Mówił, że jak strażnicy go złapali, to plecak z dokumentami został u nich w rękach, a on sam uciekł. Obdzwoniłam wszystkie jednostki straży na tym terenie i wszyscy mówili, że nie mają dokumentu. Niedawno pojawiła się informacja, że jednostka SG w Dubiczach Cerkiewnych miała palić telefony i paszporty cudzoziemców w beczce. Może paszport mojego klienta też tam się spalił? Nie wiadomo. Wiadomo za to, że jedną z przyczyn jego długiej, jak na Syryjczyka, detencji był brak paszportu. Każda jednostka SG dopytywana przeze mnie o to, co robi ze znalezionymi paszportami, mówiła coś innego. W jednej z placówek usłyszałam, że zgodnie z przepisami znalezione dokumenty odsyłają do stosownych ambasad. Czyli de facto zgłasza reżimowym rządom uciekających obywateli zamiast sprawdzić, czy właściciela dokumentu nie ma w którymś ośrodku. Co powinna zrobić nowa władza twoim zdaniem? – Strasznie bym chciała, aby wschodnia granica była szczelna i bezpieczna. Żeby bezprawie, które się dzieje po drugiej stronie, nie przenikało do nas. Bezprawie, nie ludzie. Chcę granicy przepuszczającej tych, którzy powinni przejść, czyli ludzi idących do nas po bezpieczeństwo i szczelnej wobec tych, którzy są rzeczywiście niebezpieczni. Jak to zrobić? – Otworzyć z powrotem zlikwidowane przejścia graniczne. Niech na nich się odbywa właściwie prowadzona pierwsza identyfikacja. Można mówić, że to zajmuje czas, ale cudzoziemiec bez dokumentów i tak najczęściej siedzi na granicy do 48 godzin, zanim sąd zdecyduje, co dalej. Czemu nie można spokojnie porozmawiać, wysłuchać, zweryfikować jego historii? A nie, że od razu dajemy protokół zatrzymania i te osoby podpisują, nawet jak nie rozumieją języka, że są zdrowe, nie żądają adwokata, nie chcą powiadamiać rodziny i nie będą mieć pretensji do Straży Granicznej. A potem okazuje się, że na dokumencie jest podpis tłumacza, albo że nikt cudzoziemcowi nie przetłumaczył tego, co podpisał. A sąd na podstawie tego papierka decyduje, że nie istnieją przesłanki, by osoba nie mogła zostać umieszczona w ośrodku strzeżonym. Olę Sabah Hamad z Bagdadu wraz z mężem i czwórką dzieci, ale też z ponad 40-osobową grupą ludzi (wśród nich były i osoby starsze, i kobiety w ciąży) w podlaskim lesie uratowali aktywiści z Grupy Granica. Ocalili życie, ale na wiele tygodni trafili do zamkniętego ośrodka w Białej Podlaskiej. Najwyższy czas usunąć zwoje concertiny leżące pod murem, na które spadają uchodźcy i się wykrwawiają. Wykrwawiają się też zwierzęta. Czas otworzyć przejścia graniczne, niech będą nawet w murze, jeżeli ten miałby już zostać jako relikt poprzedniego systemu. Żeby ludzie, próbujący prosić o ochronę międzynarodową nie byli od pierwszych chwil skazani na niebezpieczeństwo i kryminalizację. Czas odwołać z granicy WOT-owców, zwolnić wypalonych strażników, którzy zieją nienawiścią. Przeszkolić tych, którzy chcą pracować i trzymać się przepisów prawa. Powinniśmy też wziąć wszystkie akta spraw cudzoziemców, którzy skarżyli się na pobicia i inne formy znęcania ze strony strażników – z tego co wiem, zostały umorzone – i ponownie je zbadać. Powinno się też zacząć dochodzić przyczyn kilkudziesięciu stwierdzonych dotychczas śmierci cudzoziemców na granicy, robić obdukcje, pobierać DNA, dokumentować. Jeśli chcemy być państwem praworządnym, powinniśmy przyjrzeć się tym trudnym sprawom i pociągnąć do odpowiedzialności osoby, które doprowadziły do takich sytuacji. Aktywiści żądają też natychmiastowego zakończenia wywózek. List do Donalda Tuska podpisało ok. 500 osób i ponad setka organizacji pozarządowych, ale nie dostaliśmy odpowiedzi. Zrobiliśmy też wraz wydziałem sztuki mediów ASP i aktywistami Podlaskiego Ochotniczego Pogotowia Humanitarnego demonstrację złotych masek pod KPRM. Założyliśmy na twarze maski z folii termicznej na znak solidarności z ludźmi na granicy. Byli z nami uchodźcy, którzy zaczęli otwarcie mówić o tym, przez co przeszli. Niestety, mało się mówi o tym w mainstreamie. Zawsze są „ważniejsze" rzeczy. A na granicy ludzie dalej umierają. Wcześniej było większe zainteresowanie tematem ze strony obecnie rządzących. – Temat uchodźców był politycznie ważny dla opozycji. Teraz jest już tylko niewygodny. Oczywiście jest też tak, że zimą problem na granicy jest mniej widoczny, bo z powodu warunków pogodowych mniej ludzi decyduje się na przejście, łatwiej też złapać cudzoziemców, bo zostawiają ślady na śniegu. Dodatkowo otworzył się szlak przez Finlandię i część cudzoziemców Białorusini przewieźli pod fińską granicę. Inna sprawa, że nikt z aktywistów nie chciał od razu krytykować nowego rządu. Jasne było, że potrzebuje czasu. Jednak miesiące mijają, a na granicy nic się nie zmienia. Dodatkowo Unia Europejska coraz wyraźniej prezentuje politykę zamykania się. Tymczasem wystarczyłoby rzetelnie, niepopulistycznie zająć się tą sprawą. Nie widzę sensu w tym, co robił poprzedni rząd w kwestii uchodźców, ale w tym, co robi obecny, też nie widzę. Wywózki, mur, przetrzymywanie ludzi w zamknięciu przez wiele miesięcy… To wszystko też kosztuje. Działanie "po ludzku" byłoby lepsze i wcale nie droższe. Jak do ciebie docierają cudzoziemcy? – Staram się nie zostawiać ludzi bez pomocy, wiec przekazują sobie mój numer. Skorzystało z niej ponad 200 osób, a aktualnie w terapii albo konsultacjach mam ok. 40 cudzoziemców. W tej chwili 90 proc. moich pacjentów to ludzie, którzy wyszli z detencji. Kiedy wychodzą, są trochę jak kosmici, nie wiedzą, gdzie postawić nogę. Nikt im w ośrodku nie wyjaśnia, co jest za murami. otwartego Dostają tyko karteczkę, że mają iść do ośrodka w Dębaku. Gdzieś tam pod Warszawą, przez las. Czasem straż kupuje im bilet, ale na dworcu lądują sami i muszą się jakoś zorientować. Wychodzą też dosłownie bez niczego. Ostatnio do naszego punktu na Jazdowie przyjechali Afrykańczycy, w krótkich spodenkach. Pytam, czy nie jest im zimno. No jest, ale nie mają spodni, bo przyszli do Polski w lecie. I przez tyle miesięcy nikt nie dał im ubrań. Wychodzących z detencji wolontariusze zgarniają z dworca i zawożą do Dębaka. Po drodze orientują się, w jakiej są sytuacji. Wyjaśniamy, jakie dokumenty mają wypełnić i co jest w tych, które już dostali. Na przykład chłopakowi, któremu w decyzji napisano „odmówić statusu uchodźcy", ale zaraz w kolejnej linijce „nadać ochronę uzupełniającą". Taka ochrona – podobnie jak status uchodźcy – nie pozwala na odesłanie go z powrotem. Cudzoziemiec o tym nie wiedział, bo nic z tego swojego stosu papierów nie rozumiał. W ośrodku powiedzieli mu tylko, że dostał negatywną decyzję. Czasem pomagamy tym, którzy muszą się przenieść. Człowiek dopiero się trochę oswoi z Dębakiem i Warszawą, a tu nagle przychodzi decyzja, że ma jechać do ośrodka na drugi koniec Polski. U nas na Jazdowie większość pomocy ogarniamy wolontaryjnie, ludzie przynoszą, co mają. A cudzoziemcy czują, że mogą na kogoś liczyć, bo oni przecież nie byli w Polsce jako takiej, tylko najpierw w lesie, a potem w zamkniętym ośrodku. Jak ktoś zdecyduje się zamieszkać poza ośrodkiem otwartym, to dostanie maksymalnie 750 złotych, jako samotna osoba, a jeśli ma rodzinę, to w przeliczeniu na osobę jeszcze mniej. Nie da się przeżyć za te pieniądze, zwłaszcza że często jest to połączone z zakazem pracy, bo pozwolenie na nią można dostać dopiero po pół roku bycia w procedurze o status uchodźcy. Czasem ktoś wychodzi z detencji, bo dostał ochronę, a to oznacza, że pomoc od państwa i dach nad głową w otwartym ośrodku będzie miał jeszcze tylko przez dwa miesiące, a potem ma się zintegrować, znaleźć pracę i żyć jak wszyscy. A on swoją procedurę przesiedział za kratami, gdzie nikt go nawet polskiego nie uczył. Warszawskie Centrum Pomocy Rodzinie prowadzi program integracyjny. Cudzoziemcy idą tam i słyszą, że jest kolejka na wiele miesięcy. Na pytanie, co zrobić, urzędnicy rozkładają ręce. A my dwoimy się i troimy, żeby znaleźć jakieś mieszkania i pomoc na start. Mamy teraz około setki osób, potrzebujących różnego rodzaju wsparcia. A systemowo jak można pomóc? – Od lat mówimy: przemyślcie ścieżkę człowieka zwalnianego z detencji. Żeby nie wpadał w próżnię. Nie wystarczy zwiększyć zasiłków, choć to też ważne. Trzeba integrować, uczyć języka. Przede wszystkim jednak trzeba zrobić wszystko, żeby jak najmniej osób trafiało za kraty, bo większość cudzoziemców umieszcza się tam kompletnie bez sensu. Liczę też na ministra Adama Bodnara, że w końcu do Kodeksu karnego uda się wprowadzić przestępstwo tortur, bo na razie mamy tylko ewentualne przekroczenie uprawnień przez funkcjonariuszy. Chciałabym też, żeby ktoś potraktował poważnie raport, który przygotowaliśmy jako Krajowy Mechanizm Prewencji Tortur. Jest dostępny na stronie Rzecznika Praw Obywatelskich. Jako KMPT jeździliśmy po ośrodkach, badaliśmy ich funkcjonowanie, opisywaliśmy nieprawidłowości. Wysłaliśmy raport do ministra spraw wewnętrznych – jeszcze w czasach PiS – i do straży. Pisaliśmy m.in. o złym mechanizmie identyfikacji osób szczególnie wrażliwych, przyjętym przez straż. Za każdym razem straż odpowiada, że bardzo dziękuje, przyjrzy się temu, ale uważa, że ich system działa bardzo dobrze. A ty sama jak się czujesz? – Źle, bo ciągle pod presją. Mam wielu pacjentów i ciągle jestem w gotowości, że muszę jeszcze gdzieś jechać na interwencję. Do tego żyję dziś na dwa kraje, mam córkę, mamy zwierzaki. Jak doszła sprawa karna, poczułam, że mnie to przerasta. Myślę sobie: robię ten ogrom mrówczej oddolnej roboty, do której niewiele osób się poczuwa. Żeby chociaż raz mi ktoś czasem w naszym państwie podziękował. To nie, jeszcze oskarżają i więzieniem grożą. Czasem ręce opadają. A naprawdę mogłoby być normalnie. **Maria Książak, prezeska fundacji Międzynarodowa Inicjatywa Humanitarna, psycholożka zajmująca się terapią ofiar tortur. Prowadzi pacjentów w niemieckim ośrodku XENION i warszawskim FMIH / PORT. W swojej karierze prowadziła misje Polskiej Akcji Humanitarnej i FMIH, jeździła do Rosji, na Białoruś, do Ukrainy, była ekspertką Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur przy RPO. Członkini Europejskiej Sieci Ośrodków Rehabilitacji Ofiar Tortur (EURONET) i Polskiego Towarzystwa Badań nad Stresem Traumatycznym.* Wsparcie w kryzysie uchodźcom, ofiarom tortur i kryminalizacji w Polsce: FMIH 97 1030 0019 0109 8530 0044 9039 dopisek „niebezsilni" biuro@ihif.eu

7
2
wiadomosci.onet.pl

Według informacji Onetu za ograniczaniem finansowania białoruskich mediów stoi Waszyngton. Miał on w tej sprawie naciskać na Warszawę w imieniu Kijowa. Ukraina gra bowiem w bardzo skomplikowaną grę z Aleksandrem Łukaszenką Równocześnie białoruska opinia publiczna zaczyna być coraz silniej prorosyjska. A to kazałoby zwiększać — a nie zmniejszać — wsparcie finansowe dla opozycyjnych mediów na Białorusi Tymczasem polskie władze traktują Biełsat jako zupełnie inny przypadek Pierwsze informacje o ograniczeniu finansowania białoruskich mediów opozycyjnych zaczęły docierać do Onetu ze źródeł amerykańskich kilka tygodni temu. Według nich amerykańska dyplomacja miała naciskać na Polskę, by również nasz kraj zmniejszył strumień pieniędzy kierowanych do niezależnych, opozycyjnych białoruskich mediów. Fakt ograniczania finansowania białoruskich niezależnych portali potwierdziliśmy w kilku źródłach, zarówno w samych mediach, jak i wśród polityków białoruskiej opozycji, w tym wśród jej najwyższych rangą przywódców. Polskie pany Problem polega na tym, że wszyscy nasi rozmówcy potwierdzili te doniesienia, ale jednocześnie zastrzegli sobie anonimowość. To efekt bardzo złej i szkodliwej praktyki w relacjach państwa polskiego z białoruskimi opozycjonistami, którzy są przez nie de facto utrzymywani. Instytucje państwa polskiego od lat stosują wobec Białorusinów zasadę podszytą, jeśli nie wprost pogardą, to na pewno brakiem szacunku. Zasadę, która karze obcinaniem pieniędzy za jakąkolwiek krytykę naszej polityki. W efekcie Polska, nawet jeśli popełnia błędy, to się o tym nie dowiaduje, bo białoruscy opozycjoniści o naszych błędach nie są skłonni z nami rozmawiać. Drugim problemem, który napotykamy, kiedy opisujemy politykę wobec białoruskiej opozycji, jest fakt, że od lat nie jest ona przedmiotem żadnej realnej debaty. Decyzje na tym polu są podejmowane przez osoby, które w istocie pracują dla lub też są ściśle powiązane z polskimi służbami specjalnymi (nawet jeżeli są zatrudnione w różnych instytucjach bądź fundacjach). Alternatywnie należą one do wąskiego kręgu towarzyskiego, który prowadzi niezmiennie nieskuteczną politykę wobec Białorusi i z nikim tego nie konsultuje. Ograniczanie środków finansowych na początku roku kalendarzowego było nagminną praktyką stosowaną wobec białoruskiej opozycji i białoruskich niezależnych mediów. Częściowo działo się to celowo, a częściowo w wyniku fatalnego zarządzania. W efekcie białoruskie media wielokrotnie były pozbawione środków finansowych i tym samym były skazane na wegetację i chodzenie "po prośbie". To, co było typowe dla Polski, nie jest jednak praktyką amerykańską. A jak już wspominaliśmy, impuls do ograniczenia finansowania wyszedł tym razem z USA. Za oceanem media białoruskie trafiły bowiem do tego samego "koszyka" co znacznie bardziej profesjonalne i dynamiczne opozycyjne media rosyjskie. Ograniczenie finansowania jest też, niestety, częściowo uzasadnione. Znaczna część białoruskich mediów była w ocenie donotorów z USA całkowicie nieskuteczna. Media te straciły bowiem źródła informacji na Białorusi i w coraz większym stopniu skupiały się na wzajemnym przedrukowywaniu informacji. Rzecz jasna, tego rodzaju działania nie były w stanie w żaden realny sposób wpływać na rzeczywistość na Białorusi. Pewne zmiany były więc konieczne.

2
0
https://www.schengenvisainfo.com/news/eu-makes-it-simpler-for-foreign-workers-to-obtain-combined-work-residence-permits/

>Posunięcie to ma na celu promowanie legalnej migracji obywateli państw trzecich do Wspólnoty w celach zawodowych oraz zaradzenie obecnemu niedoborowi siły roboczej w UE. Osoby aplikujące po ten typ zezwolenia mają otrzymywać odpowiedź w ciągu maksimum 90 dni. Mają też mieć możliwość zmiany pracodawcy i zabezpieczenie w razie bezrobocia.

4
0